ognisku w podzwrotnikowej, pełnej czyhających zewsząd <br>niebezpieczeństw puszczy, w czasie tych długich nocy, gdy <br>otuleni jednym płaszczem lub - kto woli - kołdrą, <br>prowadziliśmy ze sobą długie rozmowy, węzły naszej <br>przyjaźni zacieśniły się tak mocno, że nie mógł <br>ich już rozluźnić dzień... <br><br>We dnie bowiem Jasia była po dawnemu tylko dzieciątkiem, które <br>kołysałam na ręku, owijałam w pieluszki i kocyki <br>i woziłam na spacer w koszykowym wózeczku z błękitnymi <br>firankami. Dzień nie miał przecież nic wspólnego z nocą. <br><br><br>W dzień i ja nie byłam dzielnym i przedsiębiorczym <br>Jackiem, ale zwyczajną Krysią, ciągle strofowaną <br>przez Frulein Annę, Krysią, która mazała się <br>o byle co