z resztką pokładu pod nogami i EPIRB w garści. Sympatyczny kapitan Grady Williams z "Pan American Airways", który zaprosił mnie do kabiny pilotów, uśmiechnął się i powiedział:<br> - Andy, przepłynąłeś, ciesz się i nie zawracaj sobie głowy, co by było gdyby... Ale drugi raz, Andy, to lepiej nie płyń.<br> Spoglądam na kołyszący się pod sufitem kompas. Idziemy kursem 65, czyli prawie na wschód. Magnetycznie oczywiście. Spoglądam na zalaną wodą podłogę - pora odpompować zęzę, woda przesącza się przez najmniejsze nawet szczeliny, wbijana ciśnieniem piorących w pokład fal. Mnóstwo pudełek i pudełeczek, cały ów mój nieszczęsny fracht, który ciągnę z Japonii, brzęczy, stęka, skrzypi