zawartość. Wreszcie je spostrzegł. Nieporadnymi palcami złapał jedną, przytknął do szyi, przycisnął. Tfch! I lód w żyłach. Aa-aa...! Zapadał się. Kollaps jaźni. <br>Przypomniał sobie, jak tu wskoczą. Przypomniał sobie jasno i wyraźnie (w końcu zaledwie minuta różnicy). Najpierw dwóch, potem trzech. Zastrzelą. Pamięć krótkiego bólu (menadżer szybko uśmierzy), żywa, kompletna - lecz przecież pamięć doznania nie jest doznaniem. Więc już przybliżenia, odbicia, asocjacje; nie cierpiał. Jakby omdlewał. Spadnie w jezioro gorącej ciemności. <br>Tak więc pamiętał śmierć - jedną z jej stron, tę od bólu, od życia. Różnie: tak i owak. Wspomnienia się nakładały. W biodro, w głowę, znowu w głowę, ale głównie