tak, dzisiaj się uwalam i choćby Małgocha protestowała, popuszczam sobie bąki w salonie. Muszę to wszystko z siebie wydalić. Trudno. Potem się wywietrzy. W ostateczności wyjdę na taras. Owinę się kocem, wezmę flachę w łapę i patrząc na nocną panoramę osiedli, będę tankował. <br>No co, rówieśnicy?! Popijemy sobie, nie? Rozwaliliśmy komunę, wpuściliśmy zachodniaków, żeby pobudowali nam supermarkety, to teraz przyszedł czas odpoczynku. Razem już nic wielkiego nie zdziałamy. Możemy się tylko trącić szklaneczkami i uśmiechnąć do siebie, gdy alkohol zacznie walić do głowy. <br><br>styczeń 1981<br><br>To był rok osiemdziesiąty pierwszy. I żadna tam imaginacja, tylko realna, prawdziwa, odnotowana na zdjęciach trzaskanych