gazetę i telewizję.<br>Ale, jak to u nas często bywa, dużo się krzyczy, a mało robi. W administracji nie bardzo mieli czas wziąć się za tę, skądinąd - kłopotliwą, sprawę. Z kolei lokatorzy, którzy chcieli wyrzucić Dziada, sami zajęci byli własnymi sprawami i przekazawszy problem do administracji uznali, że na tym kończą się ich możliwości. Ograniczyli się do okazjonalnego wyrażania - najczęściej do dozorcy i sąsiadów - niezadowolenia, a nawet oburzenia z powodu opieszałości urzędników. Zwolennicy Dziada bronili go wówczas z podwójną gorliwością, mając na uwadze nie tyle jego dobro, co potrzebę przeciwstawienia się innym lokatorom o odmiennych poglądach.<br>Tymczasem minęła zima i problem w