lecz orientując się, że mamy słabe pojęcie o klasykach marksizmu-leninizmu i nie czytaliśmy skróconego kursu WKP]b], porzucał ton profesorski i ulegał powszechnemu rozbawieniu, jakie towarzyszyło dyskusji. Niejednokrotnie ktoś specjalnie wymyślał straszliwą herezję, udając, że wierzy w nią święcie, po to tylko, by sprowokować Jerzego do wykładu i zawsze kończyło się to ogólnym śmiechem. Później już nie dawał się nabierać na podobne kawały i ustały polityczne potyczki. Rzadko się odzywałem, bo wtedy ani mi się śniło rozczytywać w marksistowskich rozprawach.<br>Nie mogłem zatem wymyślić nic, co by roziskrzyło Jerzego. Kiedyś, jeszcze w gimnazjum, zacząłem przeglądać Kapitał, ale setnie mnie to