i Wigury, cały czas bowiem uciekał na zachód.<br>W autobusie czyhał następny wróg, konduktor, przed którym trzeba było ukryć młot. Lesio schował go za plecami, pod marynarką, ale musiał przecież zapłacić za bilet. Czyniąc dziwne ruchy usiłował załatwić to jedną ręką, w drugiej z trudem trzymając przeklęte narzędzie.<br>Przyjmujący pieniądze konduktor podejrzliwie przyglądał się fragmentom młota, wystającym Lesiowi coraz to z innej strony.<br>W nagłym przypływie natchnienia Lesio doszedł do wniosku, że nie pozostaje mu nic innego, jak tylko udawać sportowca. Z determinacją wyjął młot zza pleców i usiłując podrzucić go niedbale, rzekł z nerwowym chichotem:<br>- Jak to jednak wciąga, niech