Kosińskiego, szanował go, poza tym był mimo pozorów dość nieśmiały i te zwierzenia zmąciły mu zupełnie w głowie.<br>- Może ja już pójdę.<br><page nr=12><br>Kosińska spojrzała na niego uważnie.<br>- Myśli pan, że to byłoby najlepsze wyjście?<br>- Nie, nie myślę - plątał się Skowroński. - Ja wiem, że to tak jakoś,.. ale zaraz, przecież mamy koniak. Właśnie, napijmy się koniaku. Dobry, francuski...<br>- Wie pan, co mi się w panu podoba, panie... jak panu na imię?<br>- Paweł.<br>- Panie Pawle. Podoba mi się właśnie pana niepewność. To, że poczuł się pan zakłopotany, że nie wiedział pan, co powiedzieć, że najchętniej by pan uciekł.<br>- Nie, to nie to - Skowroński