od eksponatów najnowszych i posuwałem się wstecz. Kolejność bowiem była taka. Najpierw odrzutowcem do Kuchingu, stolicy Sarawaku. Potem turbośmigłowcem do Sibu, stolicy Trzeciego Okręgu. Z Sibu chińskim stateczkiem w górę rzeki do Kapitu, już nawet nie osady, ale faktorii, czyli kilkunastu domów nad rzeką. Stoi tam mały fort, który niegdyś kontrolował żeglugę, a dziś się rozpada, kino, szpital i kilka sklepów nastawionych na handel zamienny z Dajakami.<br> Dalej statek już nie idzie, jechałem więc łodzią z przyczepnym motorem, po czym przesiadłem się na czółno wyciosane z jednego pnia. Wreszcie zmęczeni wioślarze wypchnęli czółno na brzeg.<br> Tyle może na temat samej podróży