miał wracać pociągiem. Objuczony torbami, z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeniach, stał się bardzo łakomym kąskiem dla kolejowych złodziei. Nigdy tego sobie nie wybaczę zapewnia z goryczą pan Stanisław. Gdy podjechał pociąg, nagle wokół S. Gnacińskiego zrobił się duży ścisk. Ludzie pchali go to w jedną, to w drugą stronę, kopali jego torby. Spanikował, krzyczał coś do wszystkich, kogoś pchnął. W końcu wszedł jakoś do wagonu. Kiedy wreszcie usiadł w swoim przedziale, oniemiał. Duża kieszeń na udzie jego spodni była rozcięta. Pieniądze, dokumenty, wszystko przepadło. <br> Teraz już wiem. Gotówkę trzeba podzielić i powsadzać do różnych kieszonek. Gdybym wtedy tak zrobił, straciłbym