Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
się wszyscy. To ja powinienem płakać, skaciny - i ruszył śladem Paci. Kajaki siedział przed drzewem na dróżce zasypanej suchym czerwonym igliwiem. Jak zwykle po deszczu niebo było czyste, jasne słońce wisiało nad krzyżem wieży kościelnej. Gdzieś z dołu, z łąk nadrzecznych, wstawał powolny i przeciągły śpiew Salisza. Polek wrócił do kopca, podniósł z ziemi porzucony rysunek, zwinął go starannie i wszedł na ścieżkę prowadzącą do szkoły. Kajaki przyłączył się milcząco. Szli jakiś czas w ciszy przerywanej tylko siąkaniem Polka. Kajaki starał się oddychać z ostentacyjną swobodą, rozglądał się po gospodarsku dokoła. Wreszcie rzekł niedbale:
- Ledwo ruszam kopytami. Dali mnie po dupie
się wszyscy. To ja powinienem płakać, skaciny - i ruszył śladem Paci. Kajaki siedział przed drzewem na dróżce zasypanej suchym czerwonym igliwiem. Jak zwykle po deszczu niebo było czyste, jasne słońce wisiało nad krzyżem wieży kościelnej. Gdzieś z dołu, z łąk nadrzecznych, wstawał powolny i przeciągły śpiew Salisza. Polek wrócił do kopca, podniósł z ziemi porzucony rysunek, zwinął go starannie i wszedł na ścieżkę prowadzącą do szkoły. Kajaki przyłączył się milcząco. Szli jakiś czas w ciszy przerywanej tylko siąkaniem Polka. Kajaki starał się oddychać z ostentacyjną swobodą, rozglądał się po gospodarsku dokoła. Wreszcie rzekł niedbale:<br>- Ledwo ruszam kopytami. Dali mnie po dupie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego