z tyłu stanęło w płomieniach. Kiedyś na rynku miasteczka podszedł do Żydka sprzedającego pomarańcze ile tego da się zjeść; Żydek na to, że pięć, Bitowt, że on zje kopę. Żydek, że on oddaje darmo temu, kto to potrafi. Bitowt skończył pięć dziesiątków a Żydek już w krzyk : <dialect>"Radujcie , un zjadł kopę apelcynów, un zaraz umrze!"</> U siebie w domu trzymał doskonałego kucharza, z którym ciągle powtarzały się utarczki. Wieczorem Bitowt wzywał go do siebie i jęczał: "Łajdaku, ze służby ciebie wyrzucę, znów tak smaczno zrobiłeś, obżarłeś się i spać nie mogę". Ale zaraz znów go wołał i pytał, co jutro będzie