Michaś i Luś już zaczynali zmykać, ale Jaś wytrwał na stanowisku. <br>- Bo, proszę pana, złodzieje okradają zamek... weszli od parku... <br>Nastała chwila ciszy. Odźwierny ani wrzasnął, ani się poruszył, ani zdziwił - stał chwilę cicho, jak gdyby wahając się, co uczynić. I nagle niespodziewanie chwycił Jasia za kołnierz, potrząsnął nim, obrócił, kopnął w odpowiednie miejsce i powiedział: <br>- Będziesz na drugi raz wiedział, jak smakują takie kawały - po czym zatrzasnął furtkę. <br> - Ot tobie, masz - rzekł Jaś podnosząc się z ziemi - nie uwierzył!<br>Chciał jeszcze coś mówić, ale nagle język mu zdrętwiał z przerażenia. Z głębokich mroków, między przeciwległymi domami, wyłoniło się nagle czarne widmo