zgarnia,<br>W rzęsowe deszcze zamienia je w sieni.<br><br>Chłopiec otrząsa wonne dymy płaszcza,<br>Zdejmuje czapkę, spija sól znad wargi,<br>Aż przestępuje święty próg Mydlarni<br>I tam swe głody zdziwienia rozgaszcza.<br><br>Mydlarz jest grubas. Lecz ma włości cienkie<br>W dźwięku i woni; te są aromaty,<br>Owe towoty, chudych świeczek knoty,<br>Suszone kopry, dziki bez i dzięgiel.<br><br>Jeszcze poezja jest dla chłopca obca,<br>Jeszcze mu miło z buszmenami w buszu,<br>A już mu dzięgiel nie omija uszu<br>I strzemiączkami błędnika potrąca.<br><br>Mydlarz jest kumpel. Ma skryte pudełko,<br>W nim różne chytre do magii przyrządy.<br>Nic nie oszwabia. Pod hajrem. Bo skąd by<br>Nitka