Nie trzeba zapominać, że, w gruncie rzeczy, to nie my zabieramy ze sobą Żydów do Ameryki, ale oni - nas. Wiemy dobrze, że wszystkie nasze dotychczasowe próby wydostania się poza kordon spełzły na niczym. Odtrącając nadarzającą się nam sposobność, popełnilibyśmy szaleństwo. Zresztą, z chwilą gdy tylko znajdziemy się po tamtej stronie kordonu, role nasze zmienią się radykalnie. Po przybiciu do brzegów Ameryki nie ma nic łatwiejszego jak pod pozorem jakiejś komisji lekarskiej nie pozwolić Żydom w ogóle wylądować. Znalazłszy się na brzegu, postąpimy oczywiście tak, jak będziemy uważali za stosowne i wskazane dla dobra naszej drogiej ojczyzny. Nieprawdaż, panowie?<br>Głowy w fotelach