rencistów, wieczory, wieczory portretu na których bezrobotni plastycy rysowali biznesmenów i ich damy, wycinali sylwetki z czarnego papieru, naklejali na biały karton, jak ich koledzy po fachu z Placu Tetr na Montmartrze.<br>Wszyscy dla klienta.<br>Atrybucja malowideł najwybitniejszych mistrzów krajowych i zagranicznych, poczet protoplastów do nowiutkich siedzib rodowych, zestaw portretów koryfeuszy przemysłu i handlu do salonów świeżo kreowanego kapitału.<br>W niepowtarzalnej atmosferze wspaniałych wieczorów można się było pokazać, obnieść kreację prosto z Paryża, albo nie gorsze kogoś z polskich projektantów, kupić obraz, spotkać znajomych, obejrzeć antyki, omówić jakiś przekręt.<br>Galeria- salon Sowy w pewien sposób nobilitował wczorajszego cinkciarza pokątnego handlowca, przepartyjnionego