chwiać, wybrzuszyła się, wypadła jedna cegła, potem druga, za nimi z rumorem i hukiem runął wielki kawał muru, a z powstałego w ten sposób otworu wypadł najprawdziwszy w świecie kościotrup!<br>To, że Lesio siedział teraz w koszmarnej celi więziennej, nadal przykuty do resztek ściany, zasypany cegłami i gruzem, w objęciach kościotrupa, to było jeszcze nic. Najprzeraźliwszy ze wszystkiego był fakt, że ów kościotrup warczał. Warczał Lesiowi nad uchem okropnym, przenikliwym, metalicznym dźwiękiem i wszystko wskazywało na to, że będzie tak warczał aż do dnia Sądu Ostatecznego!<br>Tego było dla Lesia za wiele. Z panicznym krzykiem szarpnął się, chcąc zrzucić z siebie