milczały tajemniczym milczeniem, w którym było pełno szmerów, szelestów, jakby szare, -omszałe kamienie oddychały w półśnie.<br>Na krużganku poweselało, zrobiło się jaśniej i bardziej <orig>przestronno</>. Szmat szarego nieba, wiszący nad warownymi murami, wlewał tu światło przesączone przez kaskady dzikiej zieleni. W głębi leżał mały dziedziniec, na którym pasła się brodata koza. Jaskółki przecinały powietrze i swym świergotem rozbudzały uśpione mury.<br>W pewnym miejscu krużganek urywał się, a wie1ka wyrwa w murze kazała chłopcu cofnąć się przezornie do dużej sali. Pozostawały jeszcze drzwi z prawej strony. Jeżeli one również prowadzą donikąd, wtedy nie pozostaje nic innego, jak zrezygnować z dalszych poszukiwań.<br>Z