odbijały się ciężkie chmury, przybrała odcień atramentu, fale pieniły się gnane wiatrem...<br><br>Jewdokia uśmiechnęła się do mnie i w milczeniu skinęła głową, ale natychnuast wróciła do swoich myśli. Westchnęła ciężko jak zwykle:<br><br>- Ech, Jegoruszka, Jegoruszka, gdzie ty teraz przebywasz?<br><br>Potem coś sobie nagle przypomniała, kazała mi wstać i wyciągnęła spod kozła wielki słonecznik szczelnie nabity dojrzałymi pestkami.<br><br>- Masz, paniczu... To gościniec dla ciebie...<br><br>Zjawił się ojciec w swej kolejarskiej czapce, Jewdokia parę razy cmoknęła i koń niechętnie ruszył z miejsca. Zajechaliśmy przed jakiś urząd, gdzie ojciec wszedł z Jewdokią, a ja miałem rzadką okazję potrzymać lejce i bat.<br><br>Z herbaciarni Moszka