progu izby ogromny, smukły i zarazem barczysty, <br>taki, że głową sięgał niemal aż do górnej <br>framugi drzwi, a robocza kurtka z niebieskiego "ferszalungu"* <br>ledwie nie pękała na jego szerokich ramionach. Granatową <br>maciejówkę** nosił wesoło zsuniętą w tył <br>na jasnej, kędzierzawej czuprynie i patrzył jasnymi i dobrymi, <br>a jednocześnie trochę jakby kpiącymi i dziwnie władczymi <br>oczyma po izbie. <br><br>- No - roześmiał się wreszcie dźwięcznym <br>i głośnym śmiechem. - No, tu nawet palić nie <br>potrzeba! Jeden od drugiego może się grzać, więc i tak <br>będzie za gorąco!... <br><br>I śmiech jego był tak zaraźliwy, że nie tylko wszyscy <br>w izbie, ale, ku swojemu największemu zdziwieniu, także