jest taki, jak dzień go poprzedzający. Ale to, że świat się nieustannie zmienia, nie było dla Nicholasa Hunta żadnym powodem do nagłych lęków. Chętnie się zgodzi, że z taką postawą łatwo może zlekceważyć rzeczywiste niebezpieczeństwa - no, ale skąd niby ma wiedzieć, które to są? Statystyka zachęca do przeciwnego podejścia. Specjaliści kraczą przecie za każdym razem (teraz Kleist, przedtem byli inni, tak samo przekonujący, albo i bardziej), a on, samemu nie będąc specjalistą - jakże mógłby dokonać słusznego osądu? Oni kraczą, świat idzie naprzód, trzeba jakoś zachować zdrowy rozsądek. <br>W Centrali z miejsca wpadł na czterech agentów FBI, którzy mieli się tu zająć