policjant posłyszał wrzaski biegnącego ku niemu przechodnia, ale już sam spostrzegł dziwne zjawisko, tkwiące pośrodku trotuaru, i przytrzymując poły łopoczącego płaszcza, rzucił się w kierunku krawca na przełaj. Policjant i przechodzień biegli obok siebie, popychając się łokciami, wreszcie zatrzymali się koło słupa, a przechodzień zrobił krok<br>, jak gdyby chciał chwycić krawca w objęcia. Lecz wtedy policjant odtrącił przechodnia i krzyknął ostrzegawczo:<br>- Nie ruszać!<br><page nr=239><br>Przechodzień cofnął się przelękniony, krawiec : Abraham Gold tkwił nie ruchomo, wpatrzony w niebo, policjant zaś zaczął wymachiwać rękami jak człowiek, który zupełnie stracił głowę. Przechodzień zawołał:<br>- Ale trzeba przecież coś robić!...<br>Policjant w dalszym ciągu jak młyn obracał