Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
ratuszem były zupełnie obce Zygmuntowi - szare worki pary gdzieniegdzie pomazane bielą. Kamienica miała Zygmunta na jakiś czas z głowy.
Cwaniaczkowaty cherub z pyszczkiem ryby zjawiał się najczęściej około czwartej po południu. Sfruwał do otwartych okien i odgrywał swój popisowy numer. Tym, którzy patrzyli na świat spod przymrużonych powiek, ze zręcznością krawieckiego mistrza supłał rzęsy. Palącym papierosy zaszywał usta niebiańską dratwą. Tym, którzy pili herbatę i obcinali paznokcie, tworzył między palcami błony z anielskiej śliny. Kobelskiemu zszywał nogawki spodni, więc stara cezetka gasła po psim kichnięciu.
Cherub był ochroniarzem kamienicy. Bo dzisiaj nie ma już stróżów - dzisiaj są ochroniarze. Tamten na górze
ratuszem były zupełnie obce Zygmuntowi - szare worki pary gdzieniegdzie pomazane bielą. Kamienica miała Zygmunta na jakiś czas z głowy.<br>Cwaniaczkowaty cherub z pyszczkiem ryby zjawiał się najczęściej około czwartej po południu. Sfruwał do otwartych okien i odgrywał swój popisowy numer. Tym, którzy patrzyli na świat spod przymrużonych powiek, ze zręcznością krawieckiego mistrza supłał rzęsy. Palącym papierosy zaszywał usta niebiańską dratwą. Tym, którzy pili herbatę i obcinali paznokcie, tworzył między palcami błony z anielskiej śliny. Kobelskiemu zszywał nogawki spodni, więc stara cezetka gasła po psim kichnięciu.<br>Cherub był ochroniarzem kamienicy. Bo dzisiaj nie ma już stróżów - dzisiaj są ochroniarze. Tamten na górze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego