piątek znów poprosiliśmy strażaków o przyjazd specjalnym samochodem. Tata osobiście ułożył oba małe <orig>bocianki</> w gnieździe. Później trzeba było wypuścić dorosłe. Samiec bez trudu wzbił się w powietrze, bardzo wysoko i kilka minut później usiadł obok swoich dzieci. Samica, widać było, że słabsza, ale także udało się jej pofrunąć. Długo krążyła, nie wróciła jednak od razu do gniazda. Tata pojechał jej szukać. Znalazł ją, jak żerowała na Kamieńcu. Wiedziała, że dzieci potrzebują jedzenia. Dzisiaj martwimy się trochę, wiemy, że są już razem, ale nie widać główki jednego małego <orig>bocianka</>. Może ten, który był słabszy, nie przeżył. Jak wróci tata do domu