napisał.<br>Andrzej Mietkowski, który ze swojej teczki dowiedział się o prawdziwym nazwisku informatora Moniki, zgadza się, że przepisy źle skonstruowano. Zabroniono mu ujawniania dokumentów, jakie dostał z IPN. - Jako pokrzywdzony dowiaduję się, kto na mnie donosił, ale muszę tę wiedzę trzymać w tajemnicy. Przecież to absurd - uważa. - Wiem, kto był kreaturą i denuncjatorem, ale mam udawać, że nie wiem?<br><br>Bernadetta Gronek zaprzecza: - IPN nie zobowiązuje pokrzywdzonych do zachowywania w tajemnicy danych osób, które na nich donosiły.<br><br>Pokrzywdzeni mogą więc publicznie ujawniać nazwiska swoich prześladowców, ale mają zakaz potwierdzania swoich słów dokumentami (oznaczonymi nadrukiem "tajne" lub "ściśle tajne", a więc praktycznie wszystkimi