Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
czytam, pewnie w gazecie. Ciekawość, gdzie może to być? Pasemko suchej, sypkiej czerwieni wysunęło się zza horyzontu. Cienkie pióra obłoków fosforyzowały delikatną zielenią. Gdzieś w zabudowaniach odezwał się kogut. Posłuchał z uwagą swego wilgotnego, jakby zakatarzonego głosu i zapiał powtórnie.
- Szara, biała, znowu będzie dzień - zachrypnął pan Staś i jął kręcić nową bankrutkę.
- To ja już pójdę. Teraz mnie nie chwycą.
- Możesz iść. Koło mnie na pewno nie przejdą. Polek ruszył ulicą Młynową. W niektórych zabudowaniach słychać już było szczękanie zasuwek, z kominów sączył się rzadki i cienki, ale za to ostro ku górze biegnący dymek. Od sklepu baptysty, spod dębowych
czytam, pewnie w gazecie. Ciekawość, gdzie może to być? Pasemko suchej, sypkiej czerwieni wysunęło się zza horyzontu. Cienkie pióra obłoków fosforyzowały delikatną zielenią. Gdzieś w zabudowaniach odezwał się kogut. Posłuchał z uwagą swego wilgotnego, jakby zakatarzonego głosu i zapiał powtórnie.<br>- Szara, biała, znowu będzie dzień - zachrypnął pan Staś i jął kręcić nową bankrutkę.<br>- To ja już pójdę. Teraz mnie nie chwycą.<br>- Możesz iść. Koło mnie na pewno nie przejdą. Polek ruszył ulicą Młynową. W niektórych zabudowaniach słychać już było szczękanie zasuwek, z kominów sączył się rzadki i cienki, ale za to ostro ku górze biegnący dymek. Od sklepu baptysty, spod dębowych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego