Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
się wzdłuż brzegu.
- Panie Fryderyku! Panie Fryderyku! - zawołała Zenobia i pobiegła za autem. Ale Fryderyk nie słyszał czy też nie chciał słyszeć jej wołania. Samochód jeszcze przyśpieszył.
Zdumiony stałem obok swego wehikułu. W jednej ręce trzymałem brzytwę, w drugiej miałem ręcznik. Nie zdawałem sobie sprawy, że po zranionym policzku leci krew i ścieka mi na szyję . Wyglądałem, jakby mi ktoś gardło poderżnął.
- Boże drogi - jęknęła na mój widok Hilda.
- Bandaże! Bandaże! Dajcie bandaże! - krzyknął doktor i zniknął w namiocie, gdzie znajdowała się apteczka.
Tymczasem pan Kuryłło podpływał już do drugiego brzegu. Od skraju lasu dzieliło go najwyżej dwadzieścia metrów. Nagle ogromny
się wzdłuż brzegu.<br>- Panie Fryderyku! Panie Fryderyku! - zawołała Zenobia i pobiegła za autem. Ale Fryderyk nie słyszał czy też nie chciał słyszeć jej wołania. Samochód jeszcze przyśpieszył.<br>Zdumiony stałem obok swego wehikułu. W jednej ręce trzymałem brzytwę, w drugiej miałem ręcznik. Nie zdawałem sobie sprawy, że po zranionym policzku leci krew i ścieka mi na szyję &lt;page nr=139&gt;. Wyglądałem, jakby mi ktoś gardło poderżnął.<br>- Boże drogi - jęknęła na mój widok Hilda.<br>- Bandaże! Bandaże! Dajcie bandaże! - krzyknął doktor i zniknął w namiocie, gdzie znajdowała się apteczka.<br>Tymczasem pan Kuryłło podpływał już do drugiego brzegu. Od skraju lasu dzieliło go najwyżej dwadzieścia metrów. Nagle ogromny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego