wstała. Zaprowadziłem do łóżka, ale tam odepchnęła już pomoc, zza głośnika wyciągnęła piersiówkę żytniej; niewiele na dnie, dwa łyki, może sto gram, ale z takich skrawków pozszywany był przecież ten koszmar.<br>- Lenka, wezwę pogotowie.<br>Machnęła ręką - a wzywaj se samego Boga - i osunęła się na fotel. <br>Kuba nadstawił uszy jak królik, bo lekarze lubią słuchać o innych lekarzach. Tak, gruby, zaraz przyjedzie twój kolega.<br>- I nie wzięli jej do szpitala?<br>- Nie zgodziła się. Taki młody chłopak, chyba zaraz po studiach, tłumaczył, perswadował; młokos, więc jeszcze przejęty rolą, choć sam dobrze nie wiedział, co jej jest.<br>- A skąd miał wiedzieć? Zaburzenia oddechu