ale siostra zachorowała na różę. Matka nie mogła jej zostawić. Wydostał się tylko Iziaszek, on był bardzo zwinny chłopczyk.<br><br>Przemykaliśmy pustymi uliczkami, zakradaliśmy się do wymarłych domów, wyjadaliśmy resztki z piwnic. Baliśmy się światła i ludzi. Szczury ostrzegały nas, kiedy ktoś się zbliżał. Nie miałam sił i nie chciałam się kryć, przez Iziaszka musiałam. Szczęśliwsza była siostra, która poszła z matką i nie widziała więcej tego złego snu.<br><br>Idą sobie dzieci drogą, siostrzyczka i brat, i nadziwić się nie mogą... aż tu drogę zabiegł im morderca. Żydy! - zawołał. - Żydy! Mały był, nie większy od Iziaszka, ale wiedział, że słowem tym się