Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
przeciw czterem, bo na pomoc zadyszanego i słabego człowieka nie miał co liczyć. No i te psy.
Nie warto ryzykować, ale można sprawdzić.
Doron skręcił, jego marsz przeszedł w trucht, potem w bieg. Liść zaczął się cofać, zboczywszy nieco z przebytej uprzednio trasy. Chciał przeciąć drogę uciekinierowi, obejrzeć zza zasłony krzewów i jego, i pościg.
Nagle zbieg potknął się i przewrócił. Wstawał powoli - oszołomiony, a może niepewny, co robić. Nie ruszył do dalszego biegu, odpoczywał. Musiał zdać sobie sprawę, że nie umknie prześladowcom. Chciał więc umrzeć jak wojownik i oddać Matce jak najwięcej wrogów. Odpoczywał.
Doron skręcił gwałtownie. Teraz biegł prawie
przeciw czterem, bo na pomoc zadyszanego i słabego człowieka nie miał co liczyć. No i te psy.<br>Nie warto ryzykować, ale można sprawdzić.<br>Doron skręcił, jego marsz przeszedł w trucht, potem w bieg. Liść zaczął się cofać, zboczywszy nieco z przebytej uprzednio trasy. Chciał przeciąć drogę uciekinierowi, obejrzeć zza zasłony krzewów i jego, i pościg.<br>Nagle zbieg potknął się i przewrócił. Wstawał powoli - oszołomiony, a może niepewny, co robić. Nie ruszył do dalszego biegu, odpoczywał. Musiał zdać sobie sprawę, że nie umknie prześladowcom. Chciał więc umrzeć jak wojownik i oddać Matce jak najwięcej wrogów. Odpoczywał.<br>Doron skręcił gwałtownie. Teraz biegł prawie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego