Typ tekstu: Książka
Autor: Szklarski Alfred
Tytuł: Tomek w krainie kangurów
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1957
odpoczynek jedynie
kilka godzin w czasie upalnego dnia. Konieczność wyrąbywania drogi
przez gąszcz wyczerpywała już i tak bardzo nadwątlone siły podróżników.
Kolczaste krzewy boleśnie raniły ciała, niszczyły odzież. Rany nie
chciały się goić, z ubrań pozostały tylko strzępy.
Dwudziestego czwartego dnia marszu z trudem już mogli torować sobie
drogę. Niskie krzewy nie dawały cienia, a spieczona przez słońce,
spękana ziemia tworzyła niezliczoną ilość pułapek dla utrudzonych nóg
wędrowców. Członkowie wyprawy byli tak osłabieni, że niektórzy prosili,
aby pozostawiono ich własnemu losowi. Strzelecki zmuszał wszystkich do
największego wysiłku, twierdząc, że skrub wkrótce się skończy.
Rankiem dwudziestego szóstego dnia marszu jeden z krajowców
odpoczynek jedynie<br>kilka godzin w czasie upalnego dnia. Konieczność wyrąbywania drogi<br>przez gąszcz wyczerpywała już i tak bardzo nadwątlone siły podróżników.<br>Kolczaste krzewy boleśnie raniły ciała, niszczyły odzież. Rany nie<br>chciały się goić, z ubrań pozostały tylko strzępy.<br> Dwudziestego czwartego dnia marszu z trudem już mogli torować sobie<br>drogę. Niskie krzewy nie dawały cienia, a spieczona przez słońce,<br>spękana ziemia tworzyła niezliczoną ilość pułapek dla utrudzonych nóg<br>wędrowców. Członkowie wyprawy byli tak osłabieni, że niektórzy prosili,<br>aby pozostawiono ich własnemu losowi. Strzelecki zmuszał wszystkich do<br>największego wysiłku, twierdząc, że skrub wkrótce się skończy.<br> Rankiem dwudziestego szóstego dnia marszu jeden z krajowców
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego