Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
łóżku i wytrzeźwiał.

- Idziemy spać. - Przewiesił sobie Pijusa
przez ramię i zapukał do okna sutereny.

- Zaraz otwieram - powiedziała żona
Pijusa. - Dobrze, że usnął, będzie spokój
do rana.

Kiedy zniknął Więzień z Pijusem, podwórko skryło
się w ciemnościach. Zastygło w zgrozie oczekiwania
na dalszy bieg zdarzeń.

Otwór beczki wyglądał jak zamarły krzyk z koszmarnego
snu. Nie było już wiatru, ale topole szemrały
każdym liściem z osobna. Przez cały dzień
błyszczały jak nawoskowane, teraz zmatowiały
i straciły jędrną soczystość. Nie mogły
pogodzić się z nagłym wyrwaniem Marycha z pejzażu
podwórka. To on zapuszczając co rano motor godził
czasy dawne: trawnik, zielony żywopłot, biegające
łóżku i wytrzeźwiał.<br><br>- Idziemy spać. - Przewiesił sobie Pijusa <br>przez ramię i zapukał do okna sutereny.<br><br>- Zaraz otwieram - powiedziała żona <br>Pijusa. - Dobrze, że usnął, będzie spokój <br>do rana.<br><br>Kiedy zniknął Więzień z Pijusem, podwórko skryło <br>się w ciemnościach. Zastygło w zgrozie oczekiwania <br>na dalszy bieg zdarzeń.<br><br>Otwór beczki wyglądał jak zamarły krzyk z koszmarnego <br>snu. Nie było już wiatru, ale topole szemrały <br>każdym liściem z osobna. Przez cały dzień <br>błyszczały jak nawoskowane, teraz zmatowiały <br>i straciły jędrną soczystość. Nie mogły <br>pogodzić się z nagłym wyrwaniem Marycha z pejzażu <br>podwórka. To on zapuszczając co rano motor godził <br>czasy dawne: trawnik, zielony żywopłot, biegające
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego