w obłoku białej komży, w świętej stule z ramion na pierś szeroką spadającej - do licha! Kowal jakby po to tylko na kościelnym progu stawał co niedzieli, aby z pobożnych kaznodziejskich nauk jakieś sobie tylko wiadome knuć mniemania i zamysły... Myślałbyś, pilnie słuchający, łyka w siebie piękne, płynnie i składnie brzmiące księżowskie gadanie - a on się po swojemu pobożnej mowie przygląda, świętym prawdom w oczy zaziera, słowa co najszanowniejsze wyłuskuje z poważnych rzeczeń, do swojego rozumienia je przykłada a przymierza, a penetruje, a docieką czujnie.<br><page nr=139> Tak ono bywało co niedzieli: spływa z kazalnicy mowa wezbrana, w doborze brzmień umiejętna, spływa w ciżbę