nie angażowali. Z lenistwa lub strachu. Nikt ich nie namierzał, nie łamał charakterów. W obu systemach żyją dostatnio i spokojnie. A obserwując obrazki z IPN, z satysfakcją mogą stwierdzić, że wybrali dobrze.<br><br>Teraz jednak, niezależnie od ocen, los ludzi z listy, którzy mają poczucie skrzywdzenia, znajduje się w rękach IPN, który jest właściwym autorem listy Wildsteina. Od sprawności działań archiwistów, tempa sprawdzania teczek zależy czas psychicznego dyskomfortu, złości, rozżalenia. Zawieszenia między statusem podejrzanego a niewinnego. Trzeba przez to przejść. Tyle tu jednak reakcji, ile nazwisk na liście. A nie każdy jest wyrozumiały. Prawda nie zawsze jest wygodna. Potrzeba jej jednak nawet wtedy