miejsc wybranych na biwaki, stanu wozu i zapasów benzyny. Nocą przypadali do siebie na krótko, wymieniając pieszczoty bez słowa, i zasypiali nagle, a księżyc azjatycki, z wieczora pomarańczowy, nocą straszył jak twarz natarta kredą. Białe światło, rozmazane na moskitierze, zawodzenia szakali budziły ich na chwilę, nasłuchiwali i uspokojeni garnęli się ku sobie, łagodnie osuwając się w ruchliwą ciemność.<br>Dwa dni później, w samo południe wjechał czerwono zakurzony austin na przedmieścia Delhi. Szosę przecinał tor i jak na złość strażnik w koszuli, spod której wystawały długie chude nogi, przywoławszy gromadkę dzieci zasunął żelazne wrota i zamknął na wielką kłódkę. Mimo że pociąg