lewej dalej trwali w swoim zapatrzeniu, natomiast blondyna z prawej wykonała namiastkę ruchu zmieniając tonację pochrapywania, teraz był to świszczący oddech podobny do oddechu astmatyka. Podszedłem do drzwi łazienki i zapukałem; "Robercie, masz nowych gości", "trzeźwi?", "ma się rozumieć, że trzeźwi", "to daj im gołdy, jeszcze jedna flaszka jest w kuchni w zlewie... chłodzi się", "a ty kiedy wyjdziesz?", "w swoim czasie". Odwróciłem się i zdołałem jeszcze spostrzec, że nowo przybyli robią do siebie zdziwione miny (on nawet wzruszył ramionami), szept usłyszałem "to niemożliwe, żeby nie miał lodówki", zrozumiałem więc, że ludzie ci dotychczas nie bywali u Tęgopytka, zbyt wyraźne było