też otwory, choć nie widziano się w nich nic oprócz liści czarnego bzu. Jeżeli przez serce w drzwiach Tomaszowi mignęła Antonina, przerywał swoje rozmyślania i szybko zapinał majtki. Na drugim końcu ścieżki, przy pomyjnej jamie, Antonina rżnęła kury. Wydymała i zacinała wtedy usta, przygotowując się do uderzenia tasakiem i układając kurę na pieńku; ta, przestraszona ale w miarę, zastanawiała się pewnie, co z tego wyniknie, albo może nie myślała nic. Błyskał tasak, twarz Antoniny kurczyła się w bólu (ale również jakby w uśmiechu) i potem łopotanie, podskakiwanie pierzastego kłęba na ziemi. Tomasza przenikał wtedy dreszcz i dlatego temu asystował. Raz to