i wyżej drogi, a po obu jej stronach piętrzyły się wyniosłości, i każda z nich mogła być kurhanem kryjącym ślady pradawnych królewskich obrzędów pogrzebowych,<br>i zaufaliśmy Soni, i kiedy ruchem głowy wskazała pobliski wzgórek, mówiąc po ukraińsku:<br>- Tutki!<br>bez wahania zostawiliśmy rowery przy drodze w kępie zarośli i ruszyliśmy ku kurhanowi, Hamid z krótką łopatką w ręku (którą roztropnie wziął z domu), i nie zwlekając, zabraliśmy się do roboty: kopaliśmy na zmianę, wszyscy czworo, bo Sonia, mimo naszych nalegań, by nas wspierała jedynie dobrą radą, nie chciała, aby ominął ją tryumfalny udział w odkryciu,<br>i rzeczywiście: po dwóch godzinach usłyszeliśmy, że