w świecie, gdzie nikt już na serio nie wierzy w jakiekolwiek normy? Czym byłoby dziś podważanie wielowiekowej tradycji, jeśli nie skrzekiem aprobaty dla spoconych, śmierdzących wódką ciał, rozchybotanych instynktów i zmętniałych spojrzeń? Więc zdradzony przez otoczenie nie siędę przy dębowym blacie w nisko sklepionej tawernie, gdzie beki z winem i kurtyzany. A kurtyzany przecież kochają sowizdrzałów. <br>Tak! Taki chciałem być i do tego zostałem stworzony! Nie do wielkiego moralizowania, mędrkowania i nawracania bliźnich, ale właśnie do wskazywania tej drobnej szczeliny, do robienia tej wywrotowej małej korekty, pokazującej, że życie jest bogatsze od srogich katechizmów. Chciałem śmiać się szyderczym chichotem, demaskować zakłamanie