dumna, bo było to dzieło jej własnych rąk.<br>Tylko z dorywczą pomocą Franka i Józka zamieniła zbutwiały chlewik na zupełnie przyzwoity lokal dla ptactwa, zaopatrzyła go w grzędy i korytka. Na stryszku urządziła gołębnik, a sporą przestrzeń przed obórką otoczyła siatkami dawnego tenisa. <br>Z głębokim zadowoleniem patrzyła teraz na zapobiegliwe kury o ruchach zdecydowanych i krótkich, na kurczęta płochliwe i głupiutkie, na koguty, triumfalnie potrząsające grzebieniem. Indyczki, zatroskane i delikatne, wyraźnie zaznaczały wśród kurzego pospólstwa swe wysokie pochodzenie, a perliczki rozdzierały powietrze krzykiem, pełnym rozpaczy i tęsknoty. Beznadziejnie zaś z siebie zadowolone kaczki z zapałem rzucały się na przedmioty, które po