Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
peta za plecami Barucha Oksa. Poczuwszy woń gminnych pomyjek przysunął się w ich stronę Długi Icchok. Po opchnięciu gliniastego kartkowego chleba miał nieruchome, szkliste oczy, pot na czole. Ociężale zataczał się, wpadał na ściany i czkał.
- Na dzisiaj dosyć. Wystarczy ci, Długi - i Mundek Buchacz pchnął go z rozmachem w kurz ulicy. Twarzą na kamienie, jak pusty worek.
Puszki kołysały się, mijały leżących pod ścianami charłaków i tłum zawracał spod kuchni gminnej, ścigany ich krzykiem.
- Nie ma, nie ma dla nas Jerozolimy!
Puszki kołysały się niepewnie w rękach i kleiste pomyje wyciekały za brzegi parząc palce. Dawid, Elijahu i Zyga zmęczeni
peta za plecami Barucha Oksa. Poczuwszy woń gminnych pomyjek przysunął się w ich stronę Długi Icchok. Po opchnięciu gliniastego kartkowego chleba miał nieruchome, szkliste oczy, pot na czole. Ociężale zataczał się, wpadał na ściany i czkał.<br>- Na dzisiaj dosyć. Wystarczy ci, Długi - i Mundek Buchacz pchnął go z rozmachem w kurz ulicy. Twarzą na kamienie, jak pusty worek.<br>Puszki kołysały się, mijały leżących pod ścianami charłaków i tłum zawracał spod kuchni gminnej, ścigany ich krzykiem.<br>- Nie ma, nie ma dla nas Jerozolimy!<br>Puszki kołysały się niepewnie w rękach i kleiste pomyje wyciekały za brzegi parząc palce. Dawid, Elijahu i Zyga zmęczeni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego