nie przywykł do fizycznego wysiłku. Kosił z osiem godzin, bez odpoczynku, prawie bez klepania kosy. - Chodźmy, może Gawlikowa ma kwaterkę zsiadłego mleka, zimnego, z lodowni.<br> - Ady czas - poparła ją kucharka. - Ony już same.<br> Surma stał i bezmyślnie gapił się na uwijających się wokół ludzi. Oddech miał ciężki, chrypliwy, uchylił wargi, kurz zatkał mu nos. Mokre, stargane włosy przyklejały się do łysawej czaszki. Chyba nie słyszał nalegań, nie czuł ucisku palców. Może zasłabł? Nie dotaskam go sama do domu. Ci pod księżycem nie usłyszą. Przed chwilą gotowi zamordować nas oboje, teraz nic nie oderwie ich od pola. Gawlikowa? Kucharka zbierała z przydróżka