V<br><tit>Śpią i żebrzą.</><br>Ręce błądzące, szukające na oślep blaszanej puszki, suche kikuty daremnie prężące się na kamieniach. Poniewierające się na ziemi włosy, włosy wytarzane w kurzu legowisk, w pyle ruin, pełne pierza i skawalone potem; roje wszy.<br>Za przechodniem obracały się nieśmiało suche czaszki, zapadłe oczodoły, ziemiste jamy na żółtej skórze, z których wydobywał się opar gorączki, żaru trawiącego wciąż jeszcze te szkielety gasnące, bezsilne, nieme. Życie uchodziło z nich, dopalało się cicho, jak garstka karbidu