Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Kto wie, może to i lepiej - zauważyła matka. - Mam ostatnio wrażenie, że Łyczewski nie jest w stosunku do ciebie całkiem szczery.

Ojciec był tego samego zdania.

- Czuję w tym rękę Rybińskiego... Nie może nam darować naszej przyjażni i zażyłości z rodziną Jakubów.

Tekla zajęta była przygotowywaniem zapasów na zimę; robiła kwas żurawinowy, smażyła powidła, kwasiła kapustę... Toteż gdy nadszedł dzień targowy, matka zabrała Krysię i mnie na bazar po zakupy.

Oczywiśsie siedziałem na koźle, a ponieważ Jewdokia nie chciała mi powierzyć lejców ani bata, pozostało mi tylko wołać od czasu do czasu: "Ej, bieriegis'!", gdy ktoś przypadkiem zjawił się na drodze
Kto wie, może to i lepiej - zauważyła matka. - Mam ostatnio wrażenie, że Łyczewski nie jest w stosunku do ciebie całkiem szczery.<br><br>Ojciec był tego samego zdania.<br><br>- Czuję w tym rękę Rybińskiego... Nie może nam darować naszej przyjażni i zażyłości z rodziną Jakubów.<br><br>Tekla zajęta była przygotowywaniem zapasów na zimę; robiła kwas żurawinowy, smażyła powidła, kwasiła kapustę... Toteż gdy nadszedł dzień targowy, matka zabrała Krysię i mnie na bazar po zakupy.<br><br>Oczywiśsie siedziałem na koźle, a ponieważ Jewdokia nie chciała mi powierzyć lejców ani bata, pozostało mi tylko wołać od czasu do czasu: "Ej, bieriegis'!", gdy ktoś przypadkiem zjawił się na drodze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego