pupile obchodzą się z kotami, ptakami i ze wszystkim, co żyje. Nie mogła pojąć okrucieństwa, nieledwie sadyzmu, który przejawiali jej uczniowie. Wczesną wiosną problem urósł do rozmiarów lokalnej tragedii. Dzieciaki wdrapywały się na drzewa w poszukiwaniu ptasich jaj, które z satysfakcją rozbijały. Jeszcze większą satysfakcję znajdowały w mordowaniu piskląt. Znosili kwilący łup i urządzali coś w rodzaju sportowych zawodów. Ciskali ptaszkami o mur szkolnego budynku, kto rozbił przy tym tylko łepek pisklęcia, wygrywał. Hania odkryła owe zawody podczas dużej przerwy. Najpierw rozpłakała się, potem wygłosiła pogadankę, wreszcie postanowiła powołać do życia Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Uradzono, co i jak, i znowu