nie warszawiak, ale gdańszczanin, marynarz z tankowca "Granada Star", który w czwartek eksplodował i zapalił się w basenie paliw płynnych Portu Północnego. Przypomnijmy, że w momencie wybuchu tankowiec stał w porcie z niemożliwą w tej chwili do ustalenia liczbą marynarzy na pokładzie, a sprawdzenie, ilu członków załogi zdążyło zejść na ląd, było, cytuję za rzecznikiem ministra transportu: "elementarnym i pierwszorzędnym obowiązkiem zarówno władz portowych, jak i przede wszystkim armatora". Tyle w bolesnym dla niejednej trójmiejskiej rodziny, oklepanym temacie tanich bander. Z wieści pomyślniejszych...<br>Operator kompresora podszedł do krawędzi pirsu, zerknął w dół, na ponton. Dwaj marynarze w kamizelkach ratunkowych pomagali nurkowi