swym ciągłym nawoływaniem do spokoju, do mobilizowania sił i ludzi, przygnębiało nas jeszcze bardziej. Przerażały pogłoski o postępach niemieckiej inwazji, o milczeniu Anglii i Francji, od których oczekiwaliśmy natychmiastowej pomocy.<br> Siedemnastego września wczesnym rankiem obudził nas telefon z Nieświeża, majątku Radziwiłłów: "Wojska sowieckie przekroczyły granicę. Przednich oddziałów możecie się spodziewać lada moment." <br> Obudziliśmy wszystkich, tyle spraw trzeba załatwić. Telefon dzwoni bez przerwy. Pol przy biurku w gabinecie odpowiada, wydaje dyspozycje do Murowanki, do lasu, do administracji. Dzwoni Mariuszka z Nowogródka: "U nas panika. Wejście bolszewików zaskoczyło wszystkich. Kto może, ucieka na zachód. Co zamierzacie robić?" Nie zdążyliśmy odpowiedzieć, ciągle przerywano, znów telefon