gdy się przychodziło bez Frulein Anny <br>po jakiś zeszyt lub pióro. Pani Rozenbaumowa bowiem, nawet <br>w zapale targowania się z Frulein Anną, zwracała <br>się do mnie czasem z uprzejmą propozycją: <br><br>- Może panienka skosztuje tych śliweczek? Proszę! <br>Bardzo proszę! <br><br>A potem dodawała: <br><br>- Ajaj! Jak te dzieci, bez uroku, rosną! I jak ładnieją! <br>Cała mamusia! <br><br>A chociaż nie powiem, żebym lubiła tę czułą <br>poufałość pani Rozenbaumowej, to jednak ośmielała <br>mnie ona nieco, a przy tym porównanie z mamą, która <br>była "najśliczniejsza na całym świecie", <br>napełniało mnie dumą. <br><br>Co innego w sklepie u panny Faliszewskiej. <br><br>Panna Faliszewska, wysoka i chuda, o małych, złych, <br>świdrujących