loża już funkcjonuje.<br> <br>Yennefer miała wielkie trudności z opanowaniem drżenia rąk i warg. Tylko spokojnie, powtarzała sobie, tylko spokojnie, nie demaskować się, czekać na sposobność. I słuchać, słuchać, zbierać informacje. Sfinks. Być sfinksem.<br>- A zatem to Vilgefortz - Sabrina wyrżnęła pięścią w stół. - Nie Emhyr, ale Vilgefortz, ten czaruś, ten przystojny łajdak! Wykiwał i Emhyra, i nas!<br> Yennefer uspokajała się głębokimi wdechami. Assire var Anahid, w sposób oczywisty nieswojo czująca się w obcisłej sukni czarodziejka z Nilfgaardu opowiadała o jakimś młodym nilfgaardzkim szlachcicu. Yennefer wiedziała, o kogo chodzi, i bezwiednie zaciskała pięści. Czarny rycerz ze skrzydłami na hełmie, koszmar z majaczeń Ciri