stracony dla świata inżynierów", tu winda się zatrzymała, zdanie dokończyłem na ulicy rozbłyszczonej latarniami "on jest stracony dla świata inżynierów, a pan nie może sobie nic zarzucić, bo postąpił pan jak człowiek uczciwy, do końca uczciwy i prawy", "dziękuję, magistrze, pan zachował się jak bohater, powiedział mu pan, że jest łajdakiem", "zawsze jestem po stronie ludzi uczciwych", uścisnęliśmy sobie ręce, a że akurat znajdowaliśmy się przed restauracją chińską, zaprosiłem inżynierostwo do środka. W restauracji inżynier zachowywał się dość dziwnie, wiercił się nerwowo na krześle, mówił, że czuje "powiew nieznanego", a kiedy mu powiedziałem, że to zapach sosu sojowego, stał się jeszcze